[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za wybrzeżem Zanj, by wyścielać swoje norki. Prawdziwej. Nie kupił tego za żołd oficera. Mnie
samego nie byłoby na to stać. . . a na posiadłościach Gruderów hodowano dziesięć tysięcy angor.
Ale. . . wybuchnął Evrard. To. . . to wstrętne!
Pozostali spojrzeli na niego z żalem: przyjechał z Descott dopiero rok temu. Gerrin wzruszył
ramionami. Robota Tzetzasa podsumował. Muzzaf skinął głową, a łzy zalewały mu twarz.
209
Legat to sugerował, ale to przecież człowiek kanclerza. To było, zanim jeszcze Tewfik ruszył,
kiedy nikt nie sądził, że wydarzy się coś poza kilkoma wypadami na wysunięte osiedla.
Jaki był twój w tym udział?
Ja. . . działałem jako agent, zbierałem czynsz. Pięć procent dla mnie. Z. . . trzech tysięcy
srebrnych Fed-Kredów. Czwarta część dla oficerów, reszta dla legata, nie wiem, jak się tym podzielił
z kanclerzem. A potem dodał Mój panie, nie wiedziałem. . . wydawało się, że wszyscy to robią,
mówili, że Komar będzie bezpieczne. Duch Człowieka Gwiazd i Rząd Cywilny byli dla mnie dobrzy,
mój panie, teraz widzę, że ty jesteś ich prawdziwym sługą. Pomagałem zepsutemu człowiekowi
w jego zepsuciu. . . pozwól mi służyć tobie w uczciwości!
Merida powiedział Raj cicho. Cholera. Tyle na temat naszej bezpiecznej bazy. Ile praw-
dziwego wojska jest w mieście?
Spojrzał na Muzzafa. Człowiek mieszanej krwi, z pewnością zdecydowany udowodnić swą lo-
jalność, wielu było takich jak on. Kto mógł go winić za to, że szedł drogą, którą prowadzili go legat
i kanclerz? Zdolny człowiek, nieoceniony, jeśli wyrzuty sumienia były szczere. . .
Ach, jest osobista gwardia legata, najemnicy z hrabstwa Asaura kilka parsknięć. Asau-
ra było w górach na północny wschód od pociętego kanionami Descott i stanowiło część Rządu
Cywilnego tylko dzięki jego grzeczności. Legat hrabstwa Descott wybierany był przez miejscową
210
szlachtę, zarówno w praktyce, jak i w teorii. Legat hrabstwa Asaura wyznaczany był we Wschodniej
Rezydencji i w niej zostawał, jeśli miał odrobinę zdrowego rozsądku. Nawet Descotczycy uważali
Asauran za zacofanych, choć uchodzili oni za doskonałą piechotę.
Cóż, dobrzy wojownicy, tyle że kiedy się upiją, a prawie wciąż są pijani, zabijają wszystkich
w zasięgu wzroku i gwałcą ciała powiedział Mekkle Thiddo. Ilu ich jest?
Około setki. Jest też miejska milicja, ale oni tylko obsługują działa. Jeden z kapitanów piecho-
ty utrzymuje dwustu ludzi na własny rachunek, sądzę, że pozostali zmusili go do podporządkowania
się systemowi zakwaterowania. Może jest ich i drugie tyle wśród służby messerów miasta, ale ci nie
sÄ… zorganizowani.
Nie ma ich nawet tylu, by obsadzić mury powiedział Raj. Wszyscy popatrzyli na niego,
w ich oczach widać było niewypowiedziane wątpliwości. I. . .
«Obserwuj.»
* * *
. . . patrzył z własnego punktu widzenia, widział własne ręce na stole, tak jak wtedy, kiedy wzru-
szył ramionami.
211
Cóż - powiedział / mógłby powiedzieć. Możemy się tylko pomodlić. Tu rządzi legat.
Musimy się tylko zatroszczyć, żebyśmy nie potrzebowali bezpiecznej bazy, niech się o nią martwi
wróg. . .
POM-POM-POM pociski z szybkostrzelnego działa cięły masę wrzeszczących ludzi i skom-
lących psów, którzy zapchali zupełnie bramy Komar. Było ciemno, noc rozświetlały tylko księżyce
i pożary, które zmieniały biel budynków Komar w szkarłat i czerń. Rozpalone do białości żelazo sie-
kło psy, woły i ludzi, i zmieniało ich w pokurczone i pokrwawione kształty leżące na ziemi. Innych
spychano poza krawędz mostu, prosto do fosy, której dno lśniło ostrymi szpikulcami. Raj przepychał
się przez tłum, a krew z rany na głowie zakrywała jedną stronę jego twarzy szkarłatnym całunem.
Z drogi! krzyczał, płazując szablą tłum postaci w błękicie Piątego, w bieli 2. %7łandarme-
rii i w szarościach wieśniaków. Hałas zagłuszał jego słowa. Zagłuszał wszystko poza tryumfalnym
rykiem Kolonistów, którzy spuszczali się do fosy po linach i przystawiali drabiny do murów. Z blan-
ków ktoś strzelił z armaty raz jeszcze, zostawiając w tłumie atakujących plac wyjących, krwawych
strzępów żywych istot. Ale obrońców było zbyt niewielu.
Ul-ul-ul! Allahuu Akhbar! Okrzyki jak żelazo na kamieniu, powtarzane po tysiąckroć,
kiedy żołnierze islamu zalali mury powodzią ciał, falą, której grzywą były błyskające oczy, zęby
i szable.
212
Skok. Ranek, który byłby jasny, gdyby nie zasnuwający obraz dym. Przed pałacem trybuna rosła
góra ciał. Piechota Kolonii dorzucała coraz to nowe na coraz większy i większy stos. Jedno z nich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]