[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczesać włosy, wilgotne i przylepione do czaszki.
Z ręcznikiem na głowie i bez makijażu wyglądała jak
szesnastolatka.
Zoe wolałaby umrzeć, niż pozwolić Drake owi
obejrzeć się w takim stanie. Nie miała wątpliwości, że
to właśnie on dobijał się do drzwi o ósmej rano. Na
pewno Fran dała mu namiary na nią. A teraz stał tutaj
na progu.
Sama nie wiedziała, czy powinna być zachwycona,
czy wściekła.
 Hej, hej, Zoe!  rozległ się męski okrzyk zza
drzwi.  Spokojnie, nie ma powodów do paniki. To
tylko twój życzliwy sąsiad z kilkoma jajkami. Okazało
się, że mam w domu wystarczająco dużo, aby starczyło
dla dwojga.
Szczęka jej opadła. To nie Drake. Chryste Panie!
 Już, już, chwileczkę  odkrzyknęła.
Dopiero teraz ogarnęła ją prawdziwa panika. Nagle
uznała, że wolałaby, żeby pod drzwiami stał Drake.
Gdyby to on przyjechał, nie straciłaby resztek zdrowe-
go rozsądku i nie dygotała jak oszalała.
Myśl, myśl, dziewczyno! Przecież nie przyszedł
tutaj tak wcześnie tylko po to, aby obdarować cię
jajkami. Nie bądz aż tak naiwna. Po prostu znalazł
pretekst.
Brak makijażu, różowe od peelingu policzki i włosy
w strąkach stały się nagle atutem Zoe. Doprawdy,
żaden mężczyzna nie uzna jej w tym stanie za atrak-
cyjną. Przed kim innym zapadłaby się pod ziemię, ale
sytuacja wymagała drastycznych środków.
Zoe swobodnie podeszła do drzwi, po drodze
jeszcze mocniej zawiązując wokół talii pasek od
szlafroka.
Niestety, w tej samej chwili przypomniała sobie, że
pod spodem jest zupełnie naga, a mięśnie wciąż
wspominają nieprawdopodobne wyczyny, których do-
puściła się we śnie. Spotkanie z kochankiem z marzeń
nie mogło być łatwe, ale trudno. Jeszcze raz odetchnęła
głęboko, aby się uspokoić, odciągnęła zasuwę i ot-
worzyła drzwi wejściowe.
Na widok stojącego na dworze Aidena w poszar-
panych dżinsowych szortach Zoe doznała wstrząsu.
To prawda, dzień nie był chłodny, w gruncie rzeczy
zrobiło się cieplej niż wczoraj, ale czy naprawdę musiał
przychodzić do niej na wpół nagi?
Zrobiła wszystko, by nie zdradzić się z zakłopota-
niem ani też nie wyglądać na zmieszaną jego ską-
pym strojem. Nie czuła pożądania. Słowo pożąda-
 
nie  wydawało się zbyt łagodne na określenie nie-
prawdopodobnego uderzenia hormonów, którego do-
znała.
Lubieżna żądza. Właśnie to miała na myśli Fran
w rozmowie z Zoe. %7ładnych uprzejmości. Precz z grą
wstępną. Jej pragnienia miały czysto seksualny i pier-
wotny charakter. Pożerała wzrokiem cudowne ciało
Aidena, a w głowie kłębiły się jej myśli o dotykaniu
i całowaniu... wszędzie.
Nigdy nie udało się jej rozgryzć, jak zdołała za-
chować w tamtej chwili kamienną twarz. Podejrzewa-
ła, że ze względu na dumę.
 Wcześnie wstałeś  usłyszała swój pozornie obo-
jętny głos. Od razu zauważyła, że Aiden gapi się na nią
z nieukrywanym zachwytem. Najwyrazniej zupełnie
nie zniechęcał go jej wygląd. O ile dobrze zauważyła,
podziałała na niego zachęcająco.
Być może gustował w paniach prosto spod prysz-
nica, sam z całą pewnością nie przykładał wielkiej wagi
do starannego uczesania; jego włosy zwisały w strą-
kach. Poza tym wciąż nie znalazł czasu, aby się ogolić.
Mimo to wyglądał tak seksownie, że można się było
przewrócić.
 Zawsze wstaję wczesnym rankiem  odparł.
 Ja też. Zazwyczaj. Dzisiaj zaspałam.
Aiden uśmiechnął się szeroko.
 To dobrze. W przeciwnym wypadku byłabyś już
po śniadaniu. Proszę.  Wręczył jej pudełko z sześcioma
jajkami.  Smacznego.
 Zaraz oddam ci pieniądze.
 To prezent.
 Jesteś bardzo miły.
 Ale nie całkiem bezinteresowny.  Spojrzał na nią
szelmowsko.  Mam w tym pewien cel.
 Czyżby?  zdziwiła się ostrożnie. Zaczęło się...
 Potrzebowałem pretekstu, żeby tu przyjść i po-
nownie ci się przyjrzeć.
Zoe wpatrywała się w gościa ze zdumieniem. Nie
spodziewała się takiej szczerości i przerażała ją myśl, co
jeszcze jest gotów powiedzieć. Proszę, zmień temat,
błagała go w myślach.
 Zastanawiałem się, czy nie miałabyś ochoty zjeść
dzisiaj ze mną kolacji. W pobliżu jest sporo przy-
zwoitych restauracji, a w szafie trzymam kilka eleganc-
kich ubrań. Innych niż te, które zazwyczaj noszę.
 Wyszczerzył zęby w uśmiechu.  Obiecuję, że się
ogolę. Co ty na to?
Zoe kompletnie zaschło w gardle. Naprawdę ją kusił.
 Przykro mi  wydukała w końcu.  Po prostu... nie
mogę.
Oczy Aidena pociemniały jak niebo przed burzą.
 Nie możesz czy nie chcesz?
 Co to ma za znaczenie? Rezultat jest taki sam.
 Dla mnie to ma znaczenie.
 Nie chcę.
 Dlaczego?
 Bo... ja już kogoś mam.
Skierował wzrok na jej lewą dłoń.
 Nie widzę obrączki  powiedział prosto z mostu.
 Nie twierdziłam, że mam męża. Po prostu mam
już kogoś.
 Jesteś zaręczona?
 Nie.
 Mieszka z tobą?
 Nie.
 Więc dla mnie jesteś wolna.
 Ale dla siebie jestem zajęta  dobitnie podkreśliła
Zoe.  Mam kogoś i bardzo go kocham.
 Problem w tym, czy on cię bardzo kocha?
Dlaczego się zawahała?
 On... on mówi, że tak.
 No tak. Skoro tak za tobą przepada, to dlaczego
pozwolił ci przyjechać tutaj samotnie? Gdybyś była
moją dziewczyną, ani na chwilę nie spuściłbym cię
z oczu.
Zoe zesztywniała.
 Rzecz w tym, że nie jestem twoją dziewczyną,
a Drake nie musi mi udzielać pozwolenia. Zresztą to
nie twoja sprawa.
 Chcę, żeby się stała moja.
 Nie bądz taki pewny siebie  żachnęła się Zoe.
 Jest żonaty?
 Nie, nie jest! Zachowujesz się bezczelnie!
Wpatrywał się w nią, ewidentnie zmieszany tym
wybuchem. Usiłował uchwycić jej spojrzenie i dopat-
rzyć się potwierdzenia tego, co słyszał.
 Powiedz mi tylko jedno. Czy przyjęłabyś moje
zaproszenie, gdyby ten facet zniknął z twojego ży-
cia?
Nie powiedziała ani słowa, lecz oczy musiały ją
zdradzić.
 Tak właśnie myślałem  wyznał z satysfakcją.
 Wiesz co, Zoe, nie kochasz tego człowieka tak bardzo,
jak ci się wydaje. Gdybyś go kochała, wczoraj nie
wpatrywałabyś się we mnie w taki sposób.
Na twarz Zoe wypełzł rumieniec.
 Idz już. I zabierz ze sobą jajka.
Wyciągnęła do niego pudełko, na co Aiden potrząs-
nął głową.
 Są twoje  mruknął, odwrócił się i poszedł.
Zoe omal nie zawołała go z powrotem. Omal.
Przyzwoitość jednak zwyciężyła.
 Dobra robota  wymamrotał do siebie Aidem,
kierując się w stronę swojego domu.  Jesteś subtelny
jak młot kowalski. Z taką techniką Casanova wylądo-
wałby w przytułku.
Półroczna abstynencja najwyrazniej nie poprawiła
jego umiejętności uwodzenia. A może tak naprawdę
nigdy nie był dobrym podrywaczem?
Prawdę mówiąc, seks zawsze przychodził mu bez
trudu. Nawet jako nastolatek Aiden nie musiał się
wysilać. Dziewczyny same urządzały na niego łowy.
Najładniejsze panienki zawsze kłębiły się wokół niego
niczym szczenięta. Kiedy odnosił sukcesy w surfingu,
rozkoszne kociaki tuzinami pchały mu się do łóżka.
Nazywano je surfingowymi groupies. Wystarczyło, że
kiwnął palcem, i dostawał, czego chciał. Tylko czekały
na sygnał z jego strony.
W takiej sytuacji nie chciało mu się szukać dziew-
czyny na stałe. Szybkie numerki z byle kim pasowały
do jego stylu życia. Przede wszystkim musiał się
koncentrować na surfowaniu, poza tym stale podróżo-
wał. Przypadkowe stosunki w dzień i w nocy i kiesze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •