[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ciebie walczą ze zdrowym rozsądkiem.
- Zwietnie.
- Może nie tak świetnie dla miasta. Do zarządzania pieniędzmi trzeba
chłodnego umysłu.
- To zawsze było twoją zaletą.
- Do czasu kiedy się z tobą kochałem.
April napawała się przez chwilę tym wyznaniem.
- %7łałuję, że cię tu nie ma - rzekła wreszcie cicho.
- A wiec jest już nas dwoje. Spróbujmy coś zrobić, aby moją
obecność w Booneville była niezbędna.
- Moje metody mogą ci się nie podobać.
- To prawda - westchnął Dan. - Ale załatw sprawę z tą rzezbą,
dobrze, kochanie? Jak już będziemy mieli za sobą ten problem,
skoncentrujemy się na naszym własnym. I zrób mi jedną przyjemność,
April - śpij dziś z tym pierścionkiem na ręku.
Wkładanie pierścionka ze szmaragdem i brylantami każdej nocy, gdy
szła do łóżka, stało się dla April słodkim rytuałem. Kiedy mając go na
palcu, gasiła światło, odnosiła wrażenie, że Dan jest obok niej. Tęskniła za
nim coraz bardziej i nie broniła się przed tym uczuciem.
111
RS
We wtorek skończyła wcześniej pracę na farmie, aby mieć czas na
przygotowanie spotkania z członkami Komitetu i Rady. Upiekła trzy
placki z dynią, ulubiony deser Henry'ego, i oczyściła srebrny serwis do
herbaty, który dostała w prezencie od Bess Easley i jej męża, gdy brała
ślub z Jimmym.
Nadaremnie szukała czegoś, co mogłoby służyć jako postument i na
czym rzezba dobrze by się prezentowała. Wreszcie zdecydowała się
udrapować obrus na stole i postawić ją na nim. Dla dodania sytuacji
dramatyzmu okryła ją drugim obrusem, aby w odpowiednim momencie
dokonać odsłonięcia.
Bill i Ida Lowdermilk przybyli pierwsi. Zaciekawiony Bill nalegał,
aby mu pozwoliła zajrzeć pod obrus.
- Nie wiem, co to jest - narzekał. - Czy nie możemy jej odsłonić?
- Chciałabym, aby wszyscy zobaczyli ją jednocześnie. A poza tym
wierzę, że wpadniesz w zachwyt.
- Ja? W zachwyt?
Ida wychyliła się z kuchni, gdzie parzyła kawę.
- Oczywiście, że tak, kochanie.
- Jak możesz być taka pewna, Ido? Przecież jej nie widziałaś.
 Wierzę w dobry smak April. I nie zapominaj, że był tam również
Dan.
- Niezupełnie - poprawiła April. - Powiedział, że nie chce się
wypowiadać ani za ustawieniem jej na rynku, ani przeciwko.
- Bardzo dyplomatycznie, co? - zauważył Bill.
- Chciał wszystkim dać szansę decydowania o tym bez liczenia się z
jego opinią.
112
RS
- A więc nie podoba mu się - zakonkludował Bill.
- Tego nie powiedziałam.
April pośpieszyła, aby powitać nowo przybyłych. W ciągu dziesięciu
minut pokój wypełnił się gośćmi.
Z pomocą Idy poczęstowała wszystkich kawą i ciastem, nie
poruszając na razie tematu rzezby, choć widziała, że spojrzenia gości
kierują się w jedną stronę. Rozmowy toczyły się głównie wokół
rozgrywek miejscowej drużyny piłkarskiej i żniw.
Gdy wszyscy, oprócz Henry'ego, odmówili dalszego poczęstunku,
April zabrała głos.
- Jak wiecie, spędziłam pięć dni w Chicago, szukając rzezbiarza,
który mógłby zaprojektować rzezbę. Jak wam również wiadomo, nie
miałam wiele pieniędzy na ten cel. Mimo to znalazłam artystę gotowego
wykonać nam dzieło za sumę, która pokryje zaledwie koszty materiałów.
To bardzo korzystna umowa i mamy naprawdę szczęście, że znalazłam
kogoś tak oddanego sztuce.
- Co jest pod tym płótnem? - zapytał Henry.
- Czy on zrobił dla nas jakąś miniaturę czy makietę? - W pewnym
sensie. - April nie wyjaśniła, że to kobieta, a nie  on". Wprawdzie płeć
artysty nie powinna mieć znaczenia, ale dla ludzi takich jak Henry, a
nawet Gerald, było to ważne. Uznała, że na razie lepiej nie poruszać tej
kwestii.
- Musi być szybki - skomentował M. G.
- Rzezba, którą wam pokażę, nie była zrobiona dla nas - powiedziała
April. - Zobaczyłam ją na wystawie i kupiłam dla siebie. Potem
113
RS
odnalazłam autora i doszliśmy do porozumienia - pod warunkiem, oczy-
wiście, że wy to zaaprobujecie.
- Ale nie ma tu Dana - zauważył Gerald Sloan.
- Czy mamy rozumieć, że aprobuje ten wybór?
- Dan chce zachować swoją opinię do czasu, kiedy reszta grupy
wyrobi sobie zdanie na ten temat.
- Wydawało mi się, że on miał kierować całą sprawą - zaprotestował
Henry.
April miała ochotę go uderzyć.
- To prawda - odparła - ale kiedy Dan zorientował się, że ja mam
sprecyzowane wyobrażenie, jak ta rzezba powinna wyglądać, pozwolił mi
działać na własną rękę, Ja biorę całą odpowiedzialność za tę decyzję. -
- A więc zobaczmy w końcu tę rzecz - westchnął Henry.
April podeszła do rzezby, czując, że ma mokre dłonie ze
zdenerwowania.
- Rzezba na rynku nie będzie identyczna, lecz będzie ją
przypominała stylem. Wyobrazcie sobie, że ma około pięciu metrów, a
uzyskacie obraz tego, co zamierzamy zrobić.
Chwyciła za brzeg obrusa i jednym ruchem zrzuciła go z rzezby.
Zebrani głośno odetchnęli. Tego oczekiwała. Rzezba przecież
zapierała dech w piersiach. Ale gdy spojrzała na gości, zamarła. Wszyscy,
łącznie z jej przyjaciółką Idą, mieli na twarzach wyraz absolutnego
przerażenia.
114
RS
ROZDZIAA
10
Henry pierwszy odzyskał głos.
- Pięciometrowy pień uschłego drzewa? - ryknął, - Nie za moje
pieniądze.
- Ale to nie są twoje pieniądze - odparowała April.
- Pozwolę sobie zaprzeczyć, młoda damo. Pieniądze należą do nas
wszystkich, mieszkańców Booneville. I chciałbym też podkreślić - tu
wycelował w nią palcem - że nie są twoje.
Mabel, jego żona, wstała. Zaskoczenie na jej twarzy ustąpiło
wyrazowi buntu.
- Jestem zachwycona tą rzezbą - oznajmiła - i sądzę, że coś takiego
będzie świetnie wyglądać na naszym rynku.
April westchnęła. Pragnęła poparcia, a nie rodzinnych kłótni.
- Mabel, chyba nie mówisz poważnie - zaoponował Henry. - Bill
może uruchomić traktor i wyciągnąć coś takiego z rzeki, za darmo.
- April zwiedziła Europę, a ty nie. Ma o wiele więcej doświadczenia
w sprawach kultury niż niektóre osoby, których nazwisk nie wymienię,
- Proszę cię, Mabel - jęknęła April.
Bess Easley wtrąciła, aby załagodzić sytuację:
- April, czy to dzieło ma nazwę? Dla mnie to wygląda trochę jak
człowiek... z rękami, a może raczej przypomina coś...
- Coś, co nasze dzieci robią w przedszkolu z plasteliny - dokończył
Bill Lowdermilk, nie zwracając uwagi na szturchania żony.
115
RS
- Ta rzezba nazywa się  Impuls" - wyjaśniła April. Gerald Sloan
roześmiał się.
- Niezbyt fortunny impuls, jak mi się wydaje. Oczywiście, jeśli facet
dostaje kupę forsy za takiego gniotą, to jest geniuszem.
- To na pewno - dołączył się Henry chichocząc.
- Może ja sam powinienem strugać takie rzezby i dać sobie spokój z
bankiem. Nie zajęłoby mi to więcej niż dziesięć minut, jak sądzisz M. G. ?
- O, Henry, ja bym się nie śpieszył z określeniem, ile pracy wymaga
stworzenie takiej rzezby. W tym jest pewna elegancja, a ja wolałbym mieć
trochę czasu na zastanowienie się, zanim coś zdecydujemy.
Ida klasnęła w dłonie.
- To doskonała myśl - rzekła. - Chodzmy do domu pomyśleć, zanim
podejmiemy decyzję.
Widząc minę Billa, szturchnęła go pod żebro, aby nic nie mówił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •