[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miał rozchylone w półuśmiechu i śmiało patrzył Elenie w oczy.
Burmistrz stanął koło niej, nalegając, żeby wyszła na podest, uspokajając
zebranych, starając się zaprowadzić jakiś porządek. Bezskutecznie. Elena
odczytała wyznaczony sobie fragment tekstu nieprzytomnym głosem przed
rozgadaną publicznością, która nie zwracała na nią najmniejszej uwagi. Ona
sama też nie zwracała uwagi na tekst i nie miała pojęcia, co czyta. Co chwila
spoglądała na Damona.
Kiedy skończyła, rozległy się oklaski, słabe i niepewne, a potem
burmistrz odczytał program uroczystości przewidzianych na popołudnie. I
wreszcie było po wszystkim, a Elena mogła już sobie pójść.
Zeszła ze sceny, nie mając pojęcia, dokąd właściwie idzie, ale nogi same
ją zaniosły w stronę północnej ściany stołówki. Zobaczyła ciemną głowę
Damona wychodzącego bocznymi drzwiami i poszła jego śladem.
Na dziedzińcu powietrze wydawało się znacznie chłodniejsze po
zatłoczonej sali, chmury na niebie srebrzyły się i wirowały. Damon czekał
na nią.
Zwolniła kroku, ale się nie zatrzymała. Stanęła dopiero tuż przy nim,
wpatrując się w jego twarz.
Po długiej chwili milczenia odezwała się.
 Dlaczego?
 Myślałem, że bardziej zaciekawi cię jak.  Poklepał się po kurtce
znaczącym gestem.  Dostałem zaproszenie na kawę dziś rano, w zeszłym
tygodniu udało mi się zawrzeć znajomość.
 Ale dlaczego?
Wzruszył ramionami i przez chwilę na jego przystojnej twarzy pojawił
się wyraz konsternacji. Elenie wydało się, że on sam nie wie, dlaczego tak
postąpił  albo że nie chce się przyznać.
 Mam własne powody  powiedział.
 Nie wydaje mi się.  Coś zaczynało się między nimi budzić, coś, co
przerażało Elenę swoją siłą.  Wcale mi się nie wydaje, żebyś je miał.
W ciemnych oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
 Nie nalegaj, Eleno.
Podeszła jeszcze bliżej, tak że niemal go dotykała, i popatrzyła na niego.
 A ja uważam  powiedziała  że mam prawo nalegać.
Teraz jego twarz znalazła się zaledwie centymetry od jej twarzy, a Elena
nigdy nie miała się dowiedzieć, czym by to się skończyło, gdyby nie głos,
który odezwał się za nimi.
 A więc jednak udało ci się przyjechać! Tak bardzo się cieszę!
To była ciocia Judith. Elena poczuła się tak, jakby z jednego snu
przerzucono ją w następny. Oszołomiona, zamrugała, cofnęła się o krok i
wypuściła z płuc powietrze, dopiero teraz orientując się, że wstrzymała
oddech.
 A więc udało ci się wysłuchać tekstu czytanego przez Elenę  ciągnęła
radośnie ciocia Judith.  Eleno, poradziłaś sobie znakomicie, ale zupełnie
nie rozumiem, co odbiło Caroline. Dziewczyny w tym mieście zachowują
się ostatnio, jakby je coś opętało.
 Nerwy  podsunął Damon, starając się zachować powagę. Elenie też
chciało się śmiać, ale potem ogarnęła ją irytacja. Owszem, była Damonowi
wdzięczna za ratunek, ale gdyby nie Damon, nie byłoby tego problemu.
Przecież to Damon popełnił czyny, za które Caroline chciała zwalić winę na
Stefano.
 A gdzie jest Stefano?  odezwała się, kolejną myśl wypowiadając na
głos. Widziała, że na dziedziniec wychodzą Bonnie i Meredith, ale same.
Na twarzy cioci Judith malowała się dezaprobata.
 Nie widziałam go  powiedziała krótko. A potem uśmiechnęła się
miło.  Ale mam pomysł. Damonie może pojedziesz do nas na obiad? Potem
może ty i Elena moglibyście...
 Przestań  powiedziała Elena do Damona, a on zrobił uprzejmą
pytającą minę.
 Co takiego?  powiedziała ciotka.
 Przestań  powtórzyła Elena.  Wiesz, o co mi chodzi. Natychmiast
przestań.

Rozdział 15
Eleno, jesteś niegrzeczna!  Ciocia Judith rzadko się gniewała, ale teraz
się rozgniewała.  Jesteś za duża na tego rodzaju zachowanie!
 To nie jest niegrzeczność! Nie rozumiesz...
 Zwietnie rozumiem. Zachowujesz się dokładnie tak samo jak wtedy,
kiedy Damon był na obiedzie. Nie uważasz, że gościom należy się nieco
większa uprzejmość?
Elenę ogarnęła frustracja.
 Nie masz pojęcia, co mówisz  powiedziała. Tego już za wiele. Słyszeć
słowa Damona z ust ciotki Judith... Nie mogła już tego znieść.
 Eleno!  Plackowaty rumieniec zaczął wypływać na policzki ciotki. 
Zdumiewasz mnie! I nie mogę nie zauważyć, że to dziecinne zachowanie
pojawiło się, kiedy zaczęłaś się spotykać z tym chłopakiem.
 Ach. Z  tym chłopakiem".  Elena spiorunowała wzrokiem Damona.
 Tak, z tym chłopakiem!  powtórzyła ciocia Judith.  Odkąd straciłaś
dla niego głowę, zmieniłaś się nie do poznania. Jesteś nieodpowiedzialna,
skryta. I arogancka! Od samego początku miał na ciebie zły wpływ i ja nie
zamierzam tego dłużej tolerować.
  Och, doprawdy?  Elena czuła się tak, jakby rozmawiała
jednocześnie z Damonem i ciotką Judith, popatrzyła więc najpierw na jedno,
potem na drugie z nich. Wszystkie uczucia, które w sobie w ostatnich dniach
tłumiła  w ostatnich tygodniach, całymi miesiącami, odkąd Stefano
wkroczył w jej życie  wyrywały się spod kontroli. Zupełnie jakby
podnosiła się w niej jakaś wielka fala, której nie mogła zatrzymać.
Zdała sobie sprawę, że drży.
 No cóż, to wielka szkoda, bo będziesz to musiała tolerować. Nigdy nie
zrezygnuję ze Stefano, dla nikogo tego nie zrobię. Na pewno nie dla ciebie!
 Te ostatnie słowa przeznaczone były dla Damona, a ciocię Judith aż
zatkało.
 Dość tego!  rzucił Robert. Stanął tuż obok z Margaret, twarz mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •