[ Pobierz całość w formacie PDF ]

coś z góry, a potem też z góry, ale poza burtą, rozświetlił się w odpowiedzi blask świateł, dwóch białych i
jednego niebieskiego. Posypał się cały wodospad iskier, niczym płonący deszcz. Deverel gapił się to na jedne
światła, to na drugie; usta miał rozdziawione, oczy wytrzeszczone, twarz w blasku posępną. Nagle bluznął
stekiem wyzwisk i z całej siły wbił w reling ostrze szabli! Kapitan Anderson wołał coś przez tubę, ale nie wiem,
co. Z drugiego statku oz wał się głos, głuchy głos, również przez tubę, zupełnie jakby mówiący unosił się wśród
olśniewającego deszczu kropel, kapiących ze wszystkich świateł.
 Fregata Jego Królewskiej Mości Alcyone} kapitan sir Henry Somerset, dwudziesty siódmy dzień od
Plymouth.
Szabla Deverela wciąż tkwiła w relingu. Nie
szczęśnik stał tuż obok z twarzą w dłoniach. Samotny głos z tuby ciągnął dalej:
 Nowiny dla kapitana i całej załogi. Wojna z Francją skończona. Boney pobity, abdykowal. Ma zostać
królem Elby. Niech żyje nasz dobry król, a także Jego Królewska Mość Ludwik francuski, osiemnasty tego
imienia!
Ryk, jaki powitał te słowa, niemal dorównał siłą hukowi działa! Zobaczyłem, że kapitan Anderson odwraca się i
kieruje tubę ku śródokręciu, ale miało to taki akurat efekt, jakby był niemy.
Nasz statek roił się teraz od ruchomych i, tak jest, pląsających postaci. Tu i tam, jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, pojawiały się jakieś błyski, choć światła sygnałowe pospadały już jedno po drugim do
morza. Marynarze zawieszali latarnie wśród olinowania naszego statku. Ktoś ściągał zasłony z wielkich lamp
nad sterem. Ich potężne, olejowe światło rozświetliło, po raz pierwszy od kiedy wstąpiłem na ten statek, jego
rufę i mostek. Alcyone zbliżała się i, co dziwne, zbliżając się malała. Spostrzegłem teraz, że jest mniej więcej
długości naszego statku, choć ma nieco większe zanurzenie. Summers stał na dziobie i widziałem, że usta ot-
wierają mu się i zamykają, lecz nie słyszałem ani słowa. Jakiś podoficer, bosman czy tam kto, darł się jak stare
prześcieradło, wykrzykując komendy o linach, odbij aczach i czym tam jeszcze, anonimowy głos zaś  może
Billy Rogers?  rozpoczął wiwaty, aż gromkie  hip, hip, hura! rozbrzmiewało bez
końca to z naszego pokładu, to z Alcyone. Fregata podpłynęła tak blisko, że rozróżniałem na niej brody i łyse
głowy, twarze czarne, brązowe i białe, oczy, otwarte usta, uśmiechy, a wszystkiego całe setki. Zaiste był to dom
wariatów, mnie zaś światła, hałas i nowiny przyprawiły niemal o taki sam szał, jak innych!
Aż zrozumiałem, że to wcale nie przenośnia, że naprawdę oszalałem. Bo oto, nim jeszcze zamocowano na
dobre trap między jednym statkiem a drugim, z jednego parapetu na drugi przełazi zręcznie jakiś człowiek. Toż
to chyba, toż to na pewno złudzenie! Był to bowiem Wheeler, mój przebiegły służący, który wypadł za burtę i
utonął wiele dni temu... Wheeler, który wiedział tak wiele! On to był we własnej osobie, z niegdyś bladą twarzą,
teraz spaloną nadmiarem słońca i soli, z dwoma kłakami siwych włosów, sterczącymi po obu stronach łysiny.
Oto rozmawia teraz z Summersem, i oto odwraca siÄ™ i idzie ku mostkowi, w moim kierunku.
 Wheeler! Do wszystkich diabłów, przecież ty utonąłeś!
Zadrżał jak osika. Nic jednak nie powiedział, tylko wpatrywał się w kordelas, który dzierżyłem w prawej
dłoni.
 Utonąłeś! Co, u diabła?
 Niech pan pozwoli...
Wyjął mi z dłoni kordelas, lekko skłoniwszy głowę.
 Ależ Wheeler! Przecież to...
Znów szarpnął nim dreszcz.
 Za uparte we mnie życie, proszę pana. Jest pan ranny. Przyniosę panu wody do kajuty.
Nagle poczułem, że moje nogi tkwią w tym samym miejscu i pozycji przez całe wieki, jakby wrosły w
pokład. Na dłoni pojawił się odcisk rękojeści. Poczułem, że w głowie miesza mi się od bólu. Nagle
uświadomiłem sobie, jakie widowisko robię z siebie
przed tylu nieznajomymi i pośpieszyłem oporządzić się choć trochę. Zajrzawszy do lusterka zobaczyłem, że
istotnie całą twarz i włosy mam we krwi. Wheeler pojawił się znowu, niosąc wodę.
 Wheeler! Ty jesteś duchem. Przecież ty utonąłeś!
Wheeler odwrócił się od miednicy, do której wlewał z wiadra zimną wodę. Jego spojrzenie dotarło do mojej
szyi, ale tu się zatrzymało.
 Tak, proszę pana. Ale dopiero po trzech dniach. Tak przynajmniej mi się wydaje, że po trzech. Ale
oczywiście ma pan zupełną rację: utonąłem.
Włosy stanęły mi na głowie. Jego oczy podniosły się teraz i napotkały mój wzrok. Patrzyły na mnie, nie
mrugajÄ…c ani razu.
 Utonąłem, proszę pana. Utonąłem  a takie mam uparte życie!
Doprawdy, dziwnie było mi i niepokojąco słuchać tego, co mówił. Musiałem jakoś go uspokoić.
 No, Wheeler, szczęściarz z ciebie. Wyłowili cię z wody i wszystko skończyło się dobrze. Powiedz
Batesowi, że nie będzie mi już potrzebny.
Wheeler zatrzymał się, otworzył usta i przez chwilę miałem wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale
potem zamknął je, skłonił lekko głową i wyszedł. Rozebrałem się do koszuli i zmyłem z twarzy i rąk tyle krwi,
ile mogłem. Skończywszy opadłem wycieńczony na krzesło. Zaczynało być dla mnie oczywiste, że te dziwne
wydarzenia zastały mnie w stanie nadszarpniętego zdrowia, w którym wszystko widzi się niczym we śnie.
Usiłowałem uświadomić sobie znaczenie tych nowin  ale na próżno. W całym moim życiu, nie licząc
krótkiego i fałszywego pokoju roku 1808, zaznałem tylko wojny. Teraz wojna się skończyła, a ja nie potrafiłem
wypełnić powstałej pustki niczym, co by miało dla mnie jakiekolwiek
znaczenie. Usiłowałem myśleć o Ludwiku XVIII na tronie Francji, ale nie potrafiłem. Usiłowałem myśleć
o caÅ‚ej chwale ancien régime u  który teraz powinno nazywać siÄ™ régime modemel  i przekonaÅ‚em siÄ™, że
nie wierzę, by mogła ona kiedykolwiek powrócić; nie pozwalał mi na to zdrowy rozsądek, jakaś świadomość
polityczna! Kataklizmy dziejowe zbyt zmieniły oblicze świata  stan Francji, ruina jej największych domów,
całe pokolenie wystawione najpierw na pokusę nierealnej wolności i równości, potem zaś na udręki tyranii,
biedy i upływ zaciąganej do wojska krwi  chcąc nie chcąc doszedłem do wniosku, że smutny to świat, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •