[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wolałaby przejść zupełnie nieświadoma przez to wszystko, co ją czekało. Dla Theo
miała to być tylko zemsta za urażoną dumę, ale dla niej? Och, to była zupełnie inna
sprawa.
Odstawiła kieliszek i spojrzała na niego z namysłem. Czuła, że alkohol
zaczyna działać.
Rozejrzała się po jadalni: podobnie jak cały dom, urządzona była z
S
R
przepychem i służyła tylko jednemu celowi - miała być dyskretnym, luksusowym
miejscem schadzek. Ten dom widział już niejedno.
Błądziła wzrokiem dokoła, starając się omijać Theo siedzącego przy drugim
końcu stołu. Wreszcie, pod koniec posiłku, podniosła wzrok, napotkała jego.
spojrzenie i natychmiast poczuła się jak ryba nadziana na haczyk. Chciała przerwać
tę więz, ale wiedziała, że Theo jej nie wypuści; poddała się. Wyczuł to i na jego
ustach pojawił się uśmiech satysfakcji.
Wstała, nie odrywając od niego wzroku, podniosła kieliszek i napiła się
jeszcze wina. Nie wypuszczając kieliszka z ręki, obróciła się i kołysząc biodrami,
poszła w stronę drzwi. Czuła, że jego spojrzenie podąża za nią.
Nie zatrzymała się w drzwiach ani nie zwolniła. Jeden z służących otworzył je
natychmiast, ale w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. Ta chwila należała tylko do
niej i do mężczyzny, który już za nią szedł.
Przeszła przez hol i ruszyła na schody. Czuła moc wina w całym ciele. Gładki
materiał sukienki ocierał się o jej skórę. Zatrzymała się na podeście i powoli
ruszyła w stronę największej sypialni. Weszła do środka i włączyła światło. Pokój
wypełnił się miękkim blaskiem. Zsunęła sandały i opadła na łóżko w starannie
wystudiowanej pozie, z jednym ramieniem wyciągniętym nad głową. Drugą dłoń
oparła na udzie i lekko skrzyżowała nogi. Czuła się obco we własnej skórze, ale to
było konieczne. Muszę to zrobić, powtarzała sobie w myślach, ale ta mantra nie
była jej już potrzebna.
W drzwiach pojawił się cień. Całe jej ciało zareagowało jak pod wpływem
impulsu elektrycznego. Był tam. Zbliżał się do niej powolnym krokiem.
Wstrzymała oddech i przez jej ciało przeszedł dreszcz podniecenia. W tej
chwili nie liczyło się dla niej nic oprócz tego zmysłowego wrażenia. Bez reszty
pogrążyła się w terazniejszości.
Podszedł do niej. Wciąż miał na sobie wieczorowy strój. Na widok szerokich
ramion w nienagannie skrojonej marynarce, śnieżnobiałej koszuli i kosztownego
S
R
krawata znów poczuła dreszcz. Przez dłuższą chwile patrzył na nią. Wiedziała, jak
wygląda teraz w jego oczach: piękna kobieta, czekająca na niego.
Leżała nieruchomo, gdy on powoli wiódł po niej spojrzeniem. Usiadł obok;
materac ugiął się pod jego ciężarem. Jeszcze przez chwilę patrzył na nią, nie
dotykając jej. Obydwoje milczeli. Nie mieli sobie noc do powiedzenia. Nie
chodziło tu o słowa, lecz o ogień płonący w żyłach.
Stawała się kobietą, jaką chciał w niej widzieć. Pozwoliła, by wyciągnął rękę
w stronę jej twarzy i zmysłowo powiódł kciukiem po jej ustach. Powoli wbiła zęby
w opuszek jego kciuka i przesunęła po nim językiem. W jego nieprzeniknionych
oczach zabłysnął ogień, szybko skryty pod długimi rzęsami.
Vicky znów zacisnęła zęby.
Kciuk powędrował powoli po linii szczęki, a potem w dół po szyi. Zatrzymał
się na chwilę przy kości obojczyka, w miejscu, gdzie tętnił puls, po czym
powędrował dalej. Palce wsunęły się w rowek między jej piersiami i powoli,
niespiesznie sunęły w dół gorsetu.
Wstrzymała oddech. Opuszki palców Theo wędrowały po jej obnażonych
piersiach, które nabrzmiewały pod jego dotykiem. Wszelkie myśli uleciały z głowy
Vicky, pozostały tylko zmysłowe wrażenia rozprzestrzeniające się po całym ciele.
Rozchyliła usta i jęknęła cicho.
Jak na umówiony sygnał, dłonie Theo zaczęły poruszać się szybciej. Jedna
wsunęła się pod jej ramię i obróciła ją bez wysiłku. Nim jeszcze Vicky zdała sobie
sprawę z tego, co się dzieje, pokój obrócił się w jej oczach i poczuła jego dłonie
przesuwające się po jej udach.
Nie miała na sobie majtek.
Poczuła, że znieruchomiał; nie spodziewał się tego. Leżała z policzkiem
przyciśniętym do poduszki, zaciskając palce wyciągniętej ręki na krawędzi łóżka.
Poczuła falę podniecenia.
- Nie ruszaj się - usłyszała niski, schrypnięty głos.
S
R
Materac znów drgnął, Theo wstał. Usłyszała szelest rozrzucanych ubrań, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]