[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślisz, że Abagnall znalazł coś kompromitującego Vince a? Chodzi mi o Vince a Fleminga. Czy nie
wspominał, że zamierza zdobyć więcej informacji na jego temat? Może właśnie przez to zniknął bez śladu? A
może nic mu się nie stało, tylko w pogoni za informacjami o Flemingu zapomniał skontaktować się z żoną?
- Posłuchaj, mamy za sobą długi i ciężki dzień. Spróbujmy się trochę przespać.
- Proszę, powiedz wyraznie, że nie masz już przede mną żadnych tajemnic - rzuciła. - Jak choćby informacji
o chorobie Tess czy też o kopertach z gotówką, które przez lata otrzymywała od tajemniczego człowieka.
- Nie mam przed tobą żadnych tajemnic - odrzekłem. - Czy nie pokazałem ci tego mejla? Przecież mogłem
go wykasować i nie wspomnieć ci o nim ani słowem. Niemniej zgadzam się z tobą, że musimy zachować
ostrożność. Mamy nowe zamki w drzwiach i jak dotąd nikt ich jeszcze nie sforsował. Przestałem też robić ci
uwagi na temat odprowadzania Grace do szkoły.
- Jak sądzisz, co się właściwie dzieje? - zapytała, ale sposób, w jaki to zrobiła, niemal oskarżycielski ton,
zasugerował mi wyraznie, iż nadal podejrzewa, że jeszcze nie wszystko jej powiedziałem.
- Jezu Chryste! - warknąłem. - Nie mam pojęcia. To nie moja cholerna rodzina zniknęła przed laty z
powierzchni tej przeklętej ziemi!
Popatrzyła na mnie w osłupieniu. Sam niemalże osłupiałem.
- Przepraszam. Nie powinienem był tak reagować. Wybacz.
Po prostu... ta sprawa mnie także działa na nerwy.
- To moje problemy działają tobie na nerwy - uściśliła.
- Nic podobnego. Tylko... czy nie powinniśmy wyjechać na jakiś czas? We trójkę. Grace łatwo zwolnić ze
szkoły. Ja wydębiłbym jakoś parę dni od Rolly ego, gdybym pomógł mu znalezć zastępstwo, a i ty zapewne
mogłabyś wziąć wolne...
Gwałtownym ruchem zsunęła kołdrę, spuściła nogi z łóżka i wstała.
- Idę spać z Grace. Chce być pewna, że nic jej się nie stanie.
Ktoś z nas musi w końcu podjąć jakieś kroki.
Nie zareagowałem, gdy wetknęła swoją poduszkę pod pachę i wymaszerowała z sypialni.
Głowa mnie bolała, poszedłem więc do łazienki, żeby poszukać tyłenolu w apteczce. Nagle rozległy się
głośne kroki w korytarzu.
Jeszcze zanim Cynthia pojawiła się w otwartych drzwiach, doleciały mnie jej histeryczne okrzyki:
- Terry! Terry!
- Co się stało?
- Nie ma jej. Nie ma Grace w sypialni. Zniknęła!
Pobiegłem za nią korytarzem do pokoju małej, zapalając po drodze światła. Minąłem Cynthię i przed nią
wpadłem do środka.
- Już sprawdzałam! Nie mam jej tu!
- Grace! - Otworzyłem drzwi szafy, zajrzałem pod łóżko.
Ubrania, które miała na sobie tego dnia, leżały na krześle przy biurku. Wybiegłem z powrotem, zajrzałem do
łazienki, odsunąłem nawet zasłonkę w kabinie prysznicowej, ale nikogo za nią nie było. Cynthia wbiegła do
pokoju, w którym stał nasz komputer. Chwilę pózniej spotkaliśmy się ponownie na korytarzu.
Mała rzeczywiście zniknęła bez śladu.
- Grace! - zawołała Cynthia, zapalając kolejne światła.
Pognałem schodami na dół. Nie mogło jej się przydarzyć nic złego, powtarzałem w myślach. To po prostu
niewiarygodne.
Cynthia szarpnięciem otworzyła drzwi od piwnicy, wykrzykując w ciemność imię córki. Nie było żadnej
odpowiedzi.
Ja wpadłem do kuchni i od razu zwróciłem uwagę, że drzwi kuchenne, w których też zainstalowaliśmy
dodatkowy zamek, są lekko uchylone.
Serce podeszło mi do gardła.
- Dzwoń na policję! - rzuciłem do żony.
- Och, mój Boże... - zająknęła się Cynthia.
Zapaliłem światło nad drzwiami, pchnąłem drzwi i wyskoczyłem na dwór, mimo że byłem boso.
- Grace! - zawołałem.
Niespodziewanie odpowiedział mi wzburzony głosik:
- Tato! Zgaś to światło!
Błyskawicznie obróciłem się w prawo. Grace stała pod ścianą domu, w samej piżamie, z teleskopem
rozstawionym na trawniku i wycelowanym w niebo.
- O co chodzi?! - zapytała rozdrażniona.
Oboje nie tylko mogliśmy, ale zdecydowanie powinniśmy wziąć urlop, zwłaszcza po tej nocy, niemniej oboje
z rana obowiązkowo stawiliśmy się w pracy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]